środa, 30 września 2015

Pięć pięter

Znacie pojęcie "Baden-Powellizm"?
Określa przytaczanie cytatów założyciela skautingu w każdej sytuacji.
Z  gawęd, rozkazów i książek (czytanych na zaliczenie zadań w próbach na stopnie) pamiętam ich masę. Cytaty z Baden-Powella na każdą porę dnia i nocy.
Uwielbiam to, że je pamiętam, że są tak uniwersalne i proste!

Jeśli jesteś rodzicem albo zajmujesz się dziećmi zawodowo czy w drużynie, a nie znasz przygód Baden-Powella - zmień to. Czytaj dziecku na dobranoc, opowiadaj jako gotowe gawędy, o tym jak polował na dzika a nauczył konia się kłaniać, jak łatał łódkę kauczukiem, jak był chory i miał cel, a jak dowodził obroną Mafekingu? Dziwię się, że nie ma jeszcze o tym kreskówki. A może jest? 



Ale nie o przygodach Baden-Powella chciałam dziś pisać a o moim mieszkaniu. Jest normalne, nie byłoby w nim nic szczególnego gdyby nie fakt, że znajduje się na V piętrze a w bloku nie ma windy. Efekt jest taki, że codziennie co najmniej 15 kilogramów noszę z piątego na dół i w górę (Wojtek 9 + wózek 6; nie licząc torebki i wózkotorby).  Wyobraźcie sobie jak schodzę kiedy mam jechać na zbiórkę. Wózek  pod pachą + Wojtek + gitara na ramieniu + plecak z materiałami na zbiórkę i teczką z milionem karteczek dla rodziców harcerzy na drugim ramieniu + wózkotorba na trzecim ramieniu+ torebka na czwartym + ja w mundurze i jeszcze w rajstopach. A wracając warto zakupy zrobić. 
Jak już zlezę to autobus, Z tym wózkiem, plecakiem, gitarą...
Jeśli jesteś rodzicem jeżdżącym autobusem to wiesz jak jest. Drzwi otwierają się a w głowie tylko "opuść, opuść, opuść...", potem karcące spojrzenia ludzi stojących na miejscu wózkowym, jak śmiesz podróżować z wózkiem po mieście?! Potem udają, że  jednak nie widzieli, więc prosisz o miejsce.
Uwaga, dygresja: Dlaczego wózek z dzieckiem ma stać  w miejscu oznaczony w autobusie jako miejsce dla wózka dziecięcego a nie w tym oznaczonym jako miejsce dla osób na wózku inwalidzkim?  Bo jak stoi na tym drugim a autobus ostro hamuje, to WSZYSCY LUDZIE LECĄ NA DZIECKO, TAK DZIAŁA FIZYKA. Łatwiej utrzymać wózek niż tłum ludzi, a również ze względów bezpieczeństwa lepiej jak dziecko jedzie tyłem do kierunku jazdy.
Wracam do ciężkiej podróży.
Nie muszę opisywać jakie trudy spotkają dzielnego rodzica, który chce wyjść z autobusu z wózkiem.
Podróżowanie z dzieckiem po mieście jest trudne, chusta jest super i w tym pomaga ale czasem nie jesteś w stanie nieść wszystkiego bo jest za ciężko! Wtedy potrzeba wózka.
Mój jest spacerówką, na którą Wojtek jest trochę za mały i się zsuwa, więc muszę wkładać między niego a pas zwiniętą tetrową pieluchę, ale wózek jest na tyle lekki że jestem w stanie wychodzić sama z domu.
Dzisiaj pojechałam do sklepu kupić namiot turystyczny dla drużyny. Podróży nie będę opisywać, skupię się na powrocie. Stoję pod blokiem: ja, wózek z Wojtkiem i wózkotorbą i plecak z pasem biodrowym na moich plecach a w nim 5-kilogramowy namiot. Z samym wózkiem już nawet nie robię przerwy, tym razem zrobiłam po 2,5 piętra.

I tutaj powrócę do Baden-Powellizmu, bo okazałam się gorliwym wyznawcą. Idę z tym wózkiem i plecakiem i powtarzam sobie "Gdyby było łatwo, życie nie miałoby smaku, nie miałoby smaku, byłoby słodkie a nie gorzkie...! Jakoś inaczej. Byłoby bez smaku, bo sól dodaje smaku, więc musi być gorzkie, więc nie może być łatwo..."  (dla nieharcerzy: "Życie byłoby miłe, gdyby wszystko było słodkie. I sama sól jest gorzka, ale trochę soli do potrawy nadaje smak.")
I nawet prawie nie zauważyłam jak dotarłam na samą górę! Polecam ten sposób.

Bilans mieszkania na V piętrze:
- Po pół roku życia dziecka łapiesz taką kondycję, że nawet nie jesteś bardzo mocno spocona na dole/górze.
- Chudniesz i masz pretekst, żeby kupić nowe ciuchy i to... w mniejszym rozmiarze!
- Na rękach pojawiają się mięśnie o których istnieniu wcześniej nie wiedziałaś.
- Codziennie masz okazję zdobyć szczyt. 

Wszystko to kwestia nastawienia. Jest spoko. 

wtorek, 8 września 2015

Uważaj jak mówisz do dziecka. Szczególnie cudzego.

Pominę kwestię seplenienia. Podnosi mi ciśnienie do takiego jaki ma normalny człowiek. I to bez pomocy kawy. Seplenienie jest zaliczane do WAD WYMOWY. Smutne, że tylu dorosłych ma z tym problem :C

„niuniuniu jaki ślićnia dzidza, niuniuniu, pinkni chłopćik z ciebie ”

I zauważyłam, że to faktycznie jest jakaś plaga. Bardzo dużo dorosłych sepleni do dziecka i mimo moich usilnych starań, próśb i błagań nie może przestać. Polecam udać się do logopedy. Serio. 


Seplenienie to jedno, ale są słowa, które są dla mnie bardziej krzywdzące. Nie wiem czy ktokolwiek się zgodzi z podanymi przeze mnie przykładami sytuacji.



1. Jestem na dziale z pieczywem w markecie. Dziecko w wózku siedzi i zadowolone z nowej umiejętności dźwiękowej mówi „aaaam!” wskazując na pieczywo. Brawo Młody, znalazłeś coś do jedzenia i nazwałeś poprawnie.Punkt dla ciebie.  Biorę pieczywo do domu i zaczynam zastanawiać się, którą bułkę wziąć dziecku, które roku jeszcze wtedy chyba nie miało nawet. Albo miało ciut ponad. Decyzja moja, dziecko raczej niezależnie od niej będzie zadowolone, bo dostanie jedzenie. W pewnym momencie obok mnie pojawia się kobiecina, w wieku już przekwitłym i w te słowa do Młodego: „Głodny pewnie jesteś. Zobacz jakie ładne pączki kolorowe. Mama zaraz Ci kupi”. Chciałam powiedzieć coś niemiłego, ale staram się poprawiać wizerunek studentów i trzymam nerwy na wodzy. Niby krzywdy mi jej gadanie nie zrobiło, ale jakby moja latorośl była starsza i rozumiała coś więcej to mogłaby podnieść bardzo głośny raban o tę słodką bułę, której w gruncie rzeczy nie chce*, ale jakaś pani powiedziała, że mama kupi. Myślę, że wyszłabym z tej sytuacji z głową, ale byłabym zadowolona jakby ludzie nie mówili mojemu dziecku co ja zrobię. Szczególnie bez konsultacji tego ze mną.

(* moje dziecko nad słodycze przedkłada mięso. Szczególnie na obiady. Widać, że mój syn. Wzruszyłam się)



2.Miliony sytuacji. I to nawet od rodziny: „Zła mama/zły tata nie daje <czegoś> jeść. Zaraz ciocia/babcia/wujek/sąsiad/ktokolwiek da jak mama/tata nie będzie patrzeć.” Och, wspaniale że dbacie o to aby mojemu dziecku niczego w diecie nie zabrakło. Szczególnie kilku ton czekolady (nie mówię, że powinien być absolutny zakaz czekolady u dzieci, ale raczej nie jest podstawą diety. Chociaż czasem sama żałuję ;) Ja wiem, że większość cioć/babć/wujków/etc. wychowała własne dzieci, ale nie każdy chce powielać ich sposoby. Bywają też sytuacje, w których dziecko jest na dany produkt uczulone i czasami rodzina nie jest wstanie tego zrozumieć. Takie teksty dotyczą nie tylko jedzenia, ale też rozwoju. Fakt, że dziecko na etapie "Dlaczego go nie prowadzacie?" albo "Dlaczego go nie sadzacie?" nie kuma jeszcze na tyle, żeby się tego domagać, ale tak się to wszystko zaczyna. Ja już czekam na komentarze odnoście nieudolnych prób odsmoczkowania. 
Do tego krytyka rodzica przy dziecku jest moim zdaniem nie na miejscu. Szczególnie tak czarno-biała. 

3. Na koniec mój ulubiony, najlepszy i uwalniający we mnie największe pokłady wściekłości i żądzy mordu: „Taki duży jesteś a jeszcze tego cycka?!”
Na spokojnie,odpowiedzi do tego są dwie: a)ja nie mam cycków, mam piersi, b) polecam zalecenia WHO 
Na pytanie dlaczego nadal karmisz piersią możesz odpowiedzieć, że nie stać cię na mleko w proszku. Serio, obciążenie dla kieszeni straszne. Ale co powiedzieć małemu dziecku, w którym takie stwierdzenie wzbudza poczucie wstydu? Ja wiem, że raczej nikomu o to nie chodziło, ale tak jest. Pomijając wtykanie nosa w bardzo intymną relację matki i dziecka to odnosi się też do sposobu żywienia. Tylko akurat tak sformułowane pytanie jest atakiem w stronę dziecka. A skąd ci wszyscy ludzie wiedzą ile powinnam karmić i jaką wartość odżywczą ma moje mleko?  Z plotek i szkodliwych mitów. Smutne jest życie ludzi, którzy twierdzą, że wszystkie wartości odżywcze wyparowują z mleka wraz z ukończeniem przez dziecko 4/6/9miesięcy. A po roku to już bez sensu totalnie!

Oczywiście mogłabym bez końca tak wymieniać (a na pewno bardzo długo), ale chciałabym zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz. Dzieci z wiekiem rozumieją coraz więcej. Możemy przeoczyć moment, w którym dziecko zrozumie nasze słowotoki. Apel szczególnie do rodziny, dziecko może rozumieć, że krytykujecie jego rodziców i odczuć ich działanie jako negatywne, mimo że samo by na to nie wpadło. To rodzic decyduje jak wychowuje swoje dziecko. Jeżeli robi to w sposób, który Was bardzo doprowadza do szału to to powiedzcie. Ale rodzicom. Nie dzieciom.



Co dziecko może robić na obozie?

A jeśli już zabiorę moje dziecko na obóz... Co będzie robić? Czy nie będzie się nudzić? 
Nie będzie! 

Dziecko na obozie:

Pomaga nosić żerdki. 


Bawi się w berka, nawet w pojedynkę.


Piknikuje na kocu z dziewczynami.


Zbiera chrust do pieca w czasie służby kuchennej.


Pomaga mamie opatrywać rannych harcerzy (pozdrowienia dla Dorotki, Jacka i Romka!)


Wrzuca na luz na hamaku.


Sprawdza, czy zabawki kolegi smakują lepiej.


Zwiedza las na ręku wujka/za rękę z tatą.


Robi porządki na p-pożu.


Słucha rozkazu na apelu.


Stroi się.


Śpiewa na festiwalu


Ogarnia sprzęt.



i wiele więcej... :)


piątek, 4 września 2015

I dlatego lubię mówić z kobietą w ciąży, o...

Są różne kręgi znajomych. Rodzina i przyjaciele, znajomi z pracy, znajomi ze szkoły, znajomi z warsztatów, znajomi z autobusu... W każdym kręgu jest się trochę innym sobą. Jednym pozwalamy poznać siebie lepiej, otwieramy się bardziej lub mniej. Innym pokazujemy tylko cząstkę siebie a reszta nie powinna ich obchodzić. Są osoby z którymi chcemy rozmawiać o niczym i pogodzie a są tacy z którymi rozmawiamy o wszystkim, odsłaniamy się i zwierzamy.
Nie wiem jak Wy, ja mam tylko kilka takich osób, z którymi rozmawiam na najbardziej intymne tematy. Takie związane z głębokimi uczuciami, z cielesnością, z trudnymi problemami, które dotyczą mnie.



Nie wiem jak Wy, ale ja, kiedy poznaję człowieka to nie zaczynam znajomości od rozmów dotyczących sfery intymnej, raczej od niczego i pogody. Tego samego spodziewam się z jego strony.
Są tematy na które rozmawia się w pracy, harcerstwie, na uczelni i w szkole. Są tematy, które porusza się przy rodzinnym obiedzie. I są tematy, które porusza się u lekarza, u specjalisty, u przyjaciółki, z kimś, komu się ufa.
Zastanawiając się jak wygląda proces dochodzenia do głębokiej, silnej znajomości, kiedy to możemy rozmawiać o wszystkim, możemy przyjąć taki schemat (totalnie uproszczony i raczej służy uzmysłowieniu pewnej sytuacji niż przedstawieniu badań socjologicznych):
Nowy znajomy: temat nic i pogoda.
Znajomy z kręgu służbowego (praca, szkoła itp): temat kawa, nic, pogoda, hobby, przełożeni
Znajomy "po godzinach" (nawet chcę się z nim kolegować): hobby, codzienność, marzenia, rodzina, przyjaciele, plany na zabawę, ciekawostki .
Dobry znajomy z "paczki" (mój ziom): wspólne pasje, zabawa, wspólni znajomi, marzenia, nowa fryzura, związki i rozterki, prośba o opinię.
Przyjaciel: Swoje zmartwienia, związki, zabawa, marzenia, opinie na każdy temat, współprzeżywanie wszystkiego.

Oczywiście schemat nie zawiera wielu innych osób ważnych w naszym życiu. Może jednak rozumiecie już do czego zmierzam?

Dopiero przyjacielowi lub dobremu ziomowi powiem, że dzisiaj źle lub dobrze wygląda, skomentuję jego zwyczaj, zapytam o sprawy sercowe i osobiste itp.
Dopiero z przyjacielem porozmawiam (a może nawet z nim nie chcę..?) na tematy intymne i skryte.

Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to proszę, zrozumcie, że do tematów osobistych i intymnych raczej zaliczają się:
gazy, rozstępy, intymne części ciała i dolegliwości z nimi związane, biust, postępowanie z sobą samym, dbałość o swój wygląd, dieta, zgaga, śmierdzące i spuchnięte stopy, hemoroidy, zaparcia, waga i figura, wyniki badań krwi... i inne.
Jeśli nie jesteś pewien, czy jakiś temat jest intymny czy nie, to na wszelki wypadek niech będzie.


Teraz uwaga!
Dlaczego ogólnie przyjęte jest, że zupełnie naturalnym zachowaniem jest obdarcie kobiety, która obwieszcza, że zaszła w ciążę, z jej intymności? Dlaczego z ust ludzi z kręgów pracy, szkoły, dalszych znajomych a nawet nowo poznanych padają pytania i stwierdzenia, które mogą się pojawić najwyżej u przyjaciela? Ludzie! Czy nie wstydzicie się pytać obcego człowieka czy ma już rozstępy i hemoroidy?! To, że kobieta jest w ciąży, to nie znaczy, że stała się portalem konkurencyjnym do wikipedii i zbiera porady i wypracowania na każdy temat. Czy chodzicie po ulicach i doradzacie wszystkim jak mają żyć? Przepraszam pana, ta fryzura nie pasuje. Powinna pani użyć innych perfum. Lepiej jak zamówisz kawę bezkofeinową, będziesz spokojniejszy, ta sukienka pani nie pasuje, pogrubia uda... Tak raczej nikt nie robi. Za to jak ciężarna kupuje kawę to wszyscy doradzają. Jak kupuje krem, jak je kanapkę, jak idzie na spotkanie, jak jedzie na wakacje, nawet jak idzie, kurczę, do lekarza. Tylko koniecznie niech ci zrobi cytologię! - od znajomej, z którą zwykle rozmawiasz o pogodzie. Matko!

To jest nietaktowne i złe. Nie pochwalam, nie lubię i odradzam. Rozumiem, że się martwicie, ale bez przesady, TROCHĘ SZACUNKU.