piątek, 20 listopada 2015

Niezwykłe dzieci z telewizji



Wiesz co ostatnio widziałam w internecie?! Nie uwierzysz, jak ten dzieciak umie śpiewać / tańczyć / grać / mówić / ... ! 

O rany, zobacz na to dziecko w telewizji! Prawdziwy talent! Niesamowite, skąd się biorą takie dzieci? 

Staram się być uprzejma. Dlatego, kiedy ktoś pokazuje mi, z zachwytem w oczach, na smartfonie, tablecie czy w telewizji, występujące na scenie dziecko, które prezentuje swoje niezwykłe zdolności, uśmiecham się i zgodnie kiwam głową - tak, rzeczywiście ładnie się prezentuje (o ile tak jest).
Dzieci na scenie wyglądają uroczo. Rozczulają, publiczność wybacza im wszystkie potknięcia i z wielkim entuzjazmem przyjmuje to, co dają mali artyści.

Występy dzieci w telewizji mnie nie zachwycają.

Nie chodzi o to, że mi się nie podobają. Zwyczajnie nie są dla mnie zaskakujące.

Pomyślałabyś, że dziecko może tak śpiewać? 

Nooo... tak. 


A, że stoi tak samo na scenie i się nie boi?
Eeee... tak. 



Że też dziecko ma motywację, żeby tak długo się przygotowywać do występu! 
... tak...


Ja po prostu już to widziałam. Dzieci występujące, przygotowujące się, zaangażowane, dzieci z tremą i dzieci z nagrodą za występ, dzieci z talentem, dzieci zaskakujące, dzieci wywołujące uśmiech. Widziałam, przeżywałam i wiem, że są, dlatego tak - pomyślałabym, że dzieci mają talenty. I, że występują same na scenie.

Gdzie i kiedy widziałaś te wszystkie dzieci?!

Od wielu lat. Właściwie cały czas. 
W HARCERSTWIE. 


Poza posiadaniem talentów dzieci mają też inne magiczne właściwości. Umieją słuchać i mówić.
W pewnym programie rozrywkowym zadaje się dzieciom trudne pytania na które mają odpowiedzieć - tak jak jest ich zdaniem. Padło pytanie "A skąd się biorą dzieci?". Jakież było zdziwienie, jakie poruszenie i owacje! Jakie emocje i szaleństwo, kiedy dziewczynka w odpowiedzi użyła słowa "seks".

No błagam... 
Dzieci rozumieją i umieją rozmawiać. Polecam spróbować.

środa, 18 listopada 2015

Niech moc będzie...

"Moc jest kobietą" to hasło stowarzyszenia Doula w Polsce.

Zawsze się zastanawiam:
moc - power
za to
force - siła...
więc jak???
Niech będzie, dzisiaj tematem wpisu jest SIŁA. 



(Udało mi się was złapać na skojarzenie z Gwiezdnymi Wojnami? ...Jest! )

Posiadam stopień Harcerki Orlej, zdarza mi się być opiekunem prób wędrowniczych*.
Ostatnio rozpisywałam próbę na ten stopień z podopieczną. Wśród wielu rozważań zaczęłyśmy się zastanawiać nad tym jakie znaczenie może mieć taka próba w kształtowaniu kobiecości.
Trochę dla zabawy, trochę dla ćwiczenia ale też dla inspiracji własnej przerzucałyśmy się pomysłami - jakie hasła pasują do odpowiednich etapów rozwoju wędrowniczego.
Podzielę się z wami tym co zapamiętałam i co przychodzi mi do głowy teraz.
Potraktujcie to jako krok poza schemat, zmianę punktu widzenia i myślenia - pomyślcie, opiekunowie dziewczęcych prób wędrowniczych, może wcale nie jest to głupia zabawa?

Siła ciała 
Piękno kobiecego ciała. Dbanie o siebie. Ładna sylwetka, Ubiór z klasą. Malowanie paznokci. Pamiętaj o fryzjerze. Naucz się malować. Wiem, co jem. Jak być fit? Kobiecość to być damą. Metamorfoza. Szukam swojego stylu. Dbam o zdrowie, kontroluję je w sposób profesjonalny. Pozwalam ciału odpocząć. Jakie kosmetyki dla mnie? Skąd i jakie ubrania.

Siła rozumu 
Znam swoje atuty. Wiem czego chcę. Działam po tym jak pomyślę. Jestem taktowna i słucham. Staram się zrozumieć swoją naturę. Wiem jakie procesy zachodzą we mnie i co oznaczają. Panuję nad sobą, swoimi sprawami. Wyznaczam cele. Dążę do nich. Jestem rozsądna w kontaktach z ludźmi. Dojrzałe podejście do mężczyzn. Pogłębiam wiedzę o sprawach kobiecych. Ufam wiedzy a nie mitom i plotkom. Wiem skąd czerpać wiedzę. Kobiecość od strony naukowej.

Siła ducha
Równowaga i wyciszenie. Miłość i przyjaźń. Rozumiem i umiem wyrażać swoje emocje tak jak chcę. Emocje negatywne motywują do działania. Szukam swojej misji. Czerpię siłę z kobiecości. Wyjaśniam sprawy, nie ulegam pogłoskom. Dążę do równowagi. Rozumienie siebie, postrzeganie siebie, zadowolenie z siebie. Duchowość i wiara umacniają kobietę. Takt towarzyski. Rozważania: związek z facetem, bycie córką, bycie siostrą.


Przychodzi wam do głowy więcej? Piszcie o tym i mówcie!
Jest piosenka, że brzydkie dziewczyny idą do harcerstwa.
Jest prawda, że nie ma brzydkich dziewczyn.
Jest moja opinia, że w harcerkach trzeba kształtować kobiety - z klasą, pewne siebie i swojego stylu, swojej kobiecości, świadome swoich atutów i rozsądne, zrównoważone.
Możemy to robić w harcerstwie (głównie własnym przykładem, Druhny instruktorki!).

A więc niech Moc... A może Siła? będzie z wami, dziewczyny! 

* W harcerstwie nawet dorośli zdobywają stopnie - to trochę jak level w grach komputerowych. Na poziomie wędrowniczym (16+), żeby mieć levelup, trzeba zaleźć kogoś kto już ma dany stopień i poprosić o opiekę nad próbą, pomoc w wyznaczeniu indywidualnych zadań i czuwanie nad motywacją i realizacją próby. 

piątek, 6 listopada 2015

Pójdzie na kurs to się nauczy.

Zbieram się do wyznania, które nie każdemu się spodoba i nie jest łatwo.
Lubię, kiedy każdy jest zadowolony i zazwyczaj staram się dążyć do takiego stanu, niezależnie od sytuacji, więc wyrażanie zdania, które nie każdemu się spodoba jest wyzwaniem i mam nadzieję, że jak każde wyzwanie - zakończy się satysfakcją, mam nadzieję, że moją.
Przypomnę tylko, że moje wpisy to osobiste przemyślenia i opinie, nie oficjalne stanowiska czegośtam i kogośtam




Nie lubię kursów. 


Uważam, że są krótkie. Dają złudne poczucie bycia kompetentnym i gotowym do zadań, do których kurs ma przygotować. W jakimś stopniu zwalniają z obowiązku codziennej pracy nad kształtowaniem siebie. Są jak usprawiedliwienie, jak podrobiony dokument. Zdejmują z przełożonego odpowiedzialność za rozwój podopiecznego, który ma iść na kurs. Wypaczają metody.

Myślę jednak, że kursy są bardzo potrzebne (zwłaszcza w harcerstwie).

Gwarantują spójność działania w dużej organizacji. Pomagają rozwijać pewność siebie. Dają umiejętności, wiedzę i znajomości. Dają uprawnienia. Są elementem życiowego doświadczenia. Pozostawiają coś bardzo ważnego - wspomnienia. Generują emocje. Motywują do działania, wymagają działania. Pomagają określić samego siebie. Uczą jak żyć z innymi ludźmi. Jak być skutecznym. Skłaniają do refleksji.

Ukończyłam milion kursów i chętnie zrobiłabym jeszcze drugi milion. Zorganizowałam trochę i chętnie zorganizuję więcej.
Za każdym razem, kiedy przygotowuję się do kursu myślę sobie, że będzie strasznie, zmarnuję sporo czasu, będzie to samo, wszystko już wiem, bo przeczytałam/słyszałam/robiłam. Nie chcę, naprawdę za każdym razem mam tak, że nie chcę iść na ten kurs!
Za każdym razem myślę sobie, że miałam rację. A jednocześnie, że nie miałam, bo uczę się. Przeżywam. Działam. Poznaję ludzi. Jak wracam z kursu to jestem zadowolona, że jednak poszłam. Chociaż było tak jak przewidywałam ale nie do końca, dobrze, że poszłam.

Kształcenie jest ważne. Wielki ukłon w stronę tych, którzy kształceniem się zajmują. To duża odpowiedzialność i świetna robota.

ALE

Błagam, pamiętajcie, że codzienność jest ważna. Każda rozmowa, każda sytuacja, każdy moment, kiedy jako wychowawca, instruktor, mam kontakt z podopiecznym. Nie wystarczy, że nauczę go na kursie. Bo ja uczę go cały czas. W sytuacjach organizacyjnych mam genialną okazję, by kształtować postawę. Wyzwań nie trzeba wymyślać na kurs, na zajęcia. One są w codzienności, w każdym działaniu. Tematów nie wystarczy poruszyć na kursie. Należy pozostawać otwartym,  a to co mówimy ma być spójne z tym co robimy. Co robimy i mówimy na kursie, codziennie i od święta.

Jesteś liderem zespołu? Drużyny, kadry, rady..?
Nie wystarczy, że poślesz ich na kurs. Wasza codzienność pokazuje im jacy mają być. To, co i jak robisz TY pokazuje im co i jak robić. Będą tacy jak TY, niezależnie od ilości i jakości kursów jakie odbyli i odbędą. Kurs ich wzmocni, upewni, uprawni, skłoni do refleksji. Nad tym co robisz TY.

Chcesz przygotować się do funkcji? W drużynie, kadrze, radzie..?
Zadbaj o siebie. Idź na kurs. I czerp wiedzę, umiejętności i podpatruj postawy od osób, które są dla ciebie autorytetem. Idź na kurs. Pracuj nad sobą codziennie. I idź na ten kurs, bo przełożony nie wskoczy w twoje ciało i nie zaprowadzi (całe szczęście, że się tak nie da!), musisz się ruszyć sam. Warto.

Chociaż nie lubię kursów. I tak idź.