We wtorek przekazałam funkcję drużynowej 75 WDH "ŁOŚ" Hani, która jest świetną dziewczyną i pięknym przykładem tego, że silna wola i praca nad sobą to wszystko czego potrzeba, by stać się szczęśliwym człowiekiem. Teraz obie nosimy granatowy sznur - ona Łosia, a ja NS.
Piszę pracę dyplomową o tym jak stopnie i sprawności harcerskie wpływają na samodzielność harcerzy z niepełnosprawnością intelektualną i autyzmem. Najchętniej opowiadałabym o tym wszystkim, których spotykam, bo sprawa jest świetna i ważna. W sobotę wróciliśmy z biwaku. Było nas 10: sześcioro harcerzy z autyzmem, dwoje niezastąpionych przybocznych, Wojtek i ja. Byliśmy oczywiście na Czubajce (głównie ze względów koncepcyjnych, nawał spraw i poszliśmy na sprawdzone). I teraz proszę o skupienie: Nasi harcerze, którzy codziennie podejmują wyzwania związane ze swoją niepełnosprawnością, podjęli wyzwania na miarę zaprawionego wędrownika. Spali w namiotach. Kąpali się w zimnej rzece. Zbierali chrust i palili ognisko, by ugotować obiad. Przeszli w ciągu tych dni 14 kilometrów, połowę wzdłuż szosy. Podróżowali pociągiem z plecakami. Wrócili umęczeni, szczęśliwi i bogatsi w doświadczenie życia w terenie.
Postanowiłam, że w ramach pozostawiania świata lepszym, postaram się zerwać parę barier, stawianych przez ludzi przed ludźmi. Na szczęście mam świetną ekipę, która mi w tym pomoże ;)
Nie jestem fanem cytatów, ale przypomnę, że ważny człowiek polecił nam byśmy nie czynili skautingu zbyt prostym. Zatem wszystkich instruktorów, którzy ze swoimi drużynami nie byli jeszcze na rajdzie z namiotami, z kociołkiem, zapałkami i puszkami mielonki, serdecznie zachęcam do wyjazdu na trudny biwak. Nie namęczycie się z wymyślaniem skomplikowanych gier, bo przygoda sama w sobie będzie grą i prawdziwą próbą charakterów (w tym waszych:)).