Początek września.
- Cześć, mogę zapisać siostrę do drużyny?
- Tak, oczywiście. Niedługo w szkole będziemy organizować nabór, podamy informację o pierwszej zbiórce, odbędzie się również zebranie dla rodziców i...
- A, dobra! Bo ja jestem z męskiej ZHR w naszej szkole. A najbliższe dziewczyny od nas są na (nie pamiętam, ale daleko) i to za daleko, żeby jeździła, to pomyślałem, że pójdzie do was.
- Aaa... Cześć! Prześlij mi swój adres mailowy to wyślę info o zbiórce, fajnie, że dzwonisz, żeby zapisać siostrę do nas!
- Bo przecież chodzi nam o to samo, u nas czy u was...
- No pewnie! Fajnie.
Działamy w jednej szkole z męską drużyną z innej organizacji harcerskiej. Umowa jest taka, że oni robią nabory wśród chłopców a my wśród dziewcząt. Ustalamy terminy zbiórek, żeby na siebie nie nachodziły i właściwie niewiele więcej rozmawiamy, nie wpadliśmy jeszcze na pomysł współpracy ale też nie ma konfliktów. Jesteśmy jak różne gatunki roślinożerców, które żywią się różnymi kwiatkami, nie wchodzimy sobie w drogę.
Może kiedyś, jako dziecko myślałam o innych organizacjach harcerskich z niepokojem, "oni", "tamci". Rok byłam w jednej organizacji, później wstąpiłam do ZHP (bo był lepszy dojazd) i zostałam, dziwiąc się czemu inne dziewczynki nie lubią mojej poprzedniej organizacji.
Ale dziś nie przyszłoby mi do głowy nazwanie innej organizacji harcerskiej "wrogiem", co za absurd..!!!
Ale dziś nie przyszłoby mi do głowy nazwanie innej organizacji harcerskiej "wrogiem", co za absurd..!!!
Przecież chodzi nam o to samo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz