czwartek, 30 lipca 2015

Gawęda o latającej menażce

Moim celem, kiedy publikuję ten post, jest skłonienie do refleksji nad tym jakie stosujemy sposoby i formy w naszej harcerskiej działalności. Nie chodzi o krytykę, nie jest to próba wywołania burzliwej dyskusji i szukanie emocji w internetowych sprzeczkach, tylko prowokacja do osobistego przemyślenia "do wewnątrz" swojego postępowania, jako instruktora, względem młodego człowieka.  Wszelkie podobieństwa do osób i środowisk są przypadkowe.
Gawęda jest dość długa.


Pewnie nie każdy z was słyszał, że to co widzimy nie jest wszystkim co nas otacza. Są rzeczy tak małe, albo tak odległe, że nie można ich dostrzec. Malutkie organizmy i komórki albo odległe krainy, a nawet planety. Są też takie rzeczy, które raz widzimy a innym razem znikają. Gwiazdy, księżyc i słońce. Są nawet takie, które moglibyśmy dostrzec, ale specjalnie się przed nami ukrywają. To właśnie są leśne krasnale, wróżki, smoki i inne stworzenia, o których powszechnie wiadomo, że istnieją tylko w bajkach. Niektórzy się na to nawet nabierają...
Jednym z tych, którzy ukrywają się specjalnie jest Duch Rzeczy. Jest bardzo zapracowanym duchem, bo musi stale sprawdzać jak mają się rzeczy, zwłaszcza te, których używają ludzie. Mniej interesują go zwierzęta czy rośliny, bo tym zajmują się inne duchy. Duch Rzeczy jest nieduży i może zmieniać kształt. Czasem zdarza się, że zamieszkuje rzecz na jakiś czas, żeby lepiej zrozumieć jej stan. Bardzo lubi zamieszkiwać takie rzeczy, które przydają się w ostatnim momencie, jak parasol, czy pudełko na zapałki. Ma słabość do rzeczy, które pomagają innym rzeczom, do pudełek, ochraniaczy, opakowań, futerałów, walizek, plecaków itp. Chociaż kiedyś Duch Rzeczy zamieszkał w poduszeczce na szpilki, co było bolesnym doświadczeniem, ale przydatnym. Innym razem mieszkał w kaloszu, który przeciekał, więc Duch zapychał dziurę błotem zebranym po drodze, gdy człowiek szedł na spacer, bo nie lubi wilgoci.
Zastanawiacie się jak Duch Rzeczy może ogarnąć wszystkie rzeczy, których ludzie mają tak dużo? To proste, takich duchów jest bardzo, bardzo dużo. Raz na miesiąc ma miejsce Rada Wszystkich Duchów a w ramach Rady, Oddziały Duchów Specjalnych zdają raporty ze swoich obserwacji, dokonań, działań. To bardzo ważne wydarzenie i Oddział Duchów Rzeczy zawsze stara się być najlepiej przygotowanym ze wszystkich innych oddziałów.
Najcięższa Rada jest wiosną i w grudniu, bo wtedy ludzie robią w swoich domach porządki i Duchy Rzeczy stają przed wyzwaniem, bo ludzie bardzo szybko zmieniają stosunek do różnych przedmiotów, zdarza się, że najważniejszy do tej pory przedmiot staje się nieistotny i zostaje odstawiony do szafy na pół roku (O! Nadzór nad szafą to dopiero trudna sprawa!).
Tak było i tym razem, na wiosennej Radzie wszystkie Duchy Rzeczy były bardzo spięte, ale gotowe do sprawozdania. Kiedy Rada Wszystkich Duchów wysłuchała już raportów Dusz Ludzkich i Duchów Zwierząt, przyszła kolej na wystąpienie Duchów Rzeczy. Wszyscy czekali aż przewodniczący Rady, Duch Sedna Sprawy, poprosi oddział o raport. Jakież było ich zdziwienie, kiedy przewodniczący powiedział:
Duchy Rzeczy! Tym razem nie będziemy słuchać Waszego raportu. Jest on niezwykle ważny, jednak nic nie znaczy wobec ogromu problemu jaki przyszło mi dostrzec! Duchy Rzeczy! Źle dzieje się na świecie, bo rzeczy jest coraz więcej, spada ich jakość a rośnie ilość posiadanych przez ludzi rzeczy! Spójrzcie tylko, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc macie coraz więcej pracy. Ta sytuacja nie byłaby problemem, gdyby nie fakt, że rzeczy są zaniedbane albo gorzej - jednorazowe. Duchy Rzeczy! Dobrze wiecie, że od tego jak ludzie podchodzą do posiadanych przedmiotów zależy nie tylko to, czy rzeczy będą sprawne. Z raportu Dusz Ludzkich wynika, że ludzie, którzy przestają dbać o rzeczy, nie chcą też angażować się w dbałość o zwierzęta, rośliny i siebie samych. Ich podejście staje się płytkie, odnoszą się lekceważąco do pracy i czasu. Nie doceniają tego, co mają. Wyznają jednorazowość, którą przekładają na cały świat, a on nie jest jednorazowy. O niego trzeba dbać, nie będzie dało się go wyrzucić i kupić nowego!
Stawiam przed Wami ważne zadanie. Zamieszkajcie w rzeczach młodych ludzi i dzieci i dowiedzcie się, jak dorośli uczą ich dbałości. Zbadajcie jak młodzi ludzie traktują swoje przedmioty. Oni będą uczyć kolejnych. To właśnie wychowawcom młodzieży i dzieci trzeba szeptać przez sen do ucha i dawać wskazówki jak postępować. 

Duchy Rzeczy były zadziwione. Wiedziały jednak, że Duch Sedna Sprawy, wie co mówi, bo jest najmądrzejszy z nich wszystkich. Podjęły zadanie.
Duchy Rzeczy wybrały się do domów ludzkich, tam zamieszkały dziecięce zabawki i gry planszowe. W pokojach nastolatków zamieszkały w telefonach komórkowych, gitarach i książkach.
Wybrały się do szkół i zamieszkały w ławkach, krzesłach i tablicy szkolnej, a także w gąbkach, szafkach na buty i książkach w bibliotece.
Część Duchów postanowiła poczekać do wakacji i schować się w bagażu dzieci i nastolatków po to, by zamieszkać w przedmiotach, które będą używane przez nie w trakcie wypoczynku. Tak właśnie zrobił nasz Duch Rzeczy. Schował się do wielkiego, spakowanego już plecaka chłopca, który następnego dnia miał wyruszyć na wakacje. Duch Rzeczy znał się bardzo dobrze na rzeczach, wiedział po co i jak ludzie ich używają, nie był jednak specjalistą od ludzkich emocji, więc trochę bał się nowej sytuacji, ale był gotów na wyzwanie. W nocy zapoznał się dokładnie ze wszystkimi rzeczami w plecaku. Znalazł tam bardzo różne i ciekawe przedmioty, niektórych w ogóle nie spodziewał się w dziecięcym bagażu! Kto to widział, żeby chłopiec zabierał ze sobą zapałki, nóż i jakieś liny na wakacje... Ludzkie zwyczaje zawsze będą go zaskakiwać. Z legitymacji wyczytał, że chłopiec skończył szóstą klasę. Znalazł też w plecaku zeszyt z tytułem "Śpiewnik" a na drugiej stronie (wiedział co jest na każdej stronie, pomimo, że nie otwierał zeszytu. W końcu to Duch.) wpis "Dla Zająca na pamiątkę wspólnego obozu - Drużynowy", pod spodem data i rysunek jakiegoś drzewa. Duch Rzeczy po raz kolejny miał trudność ze zrozumieniem ludzkiego zwyczaju nadawania nazw zwierzęcych ludziom, ale przyjął ten fakt i wiedział już, że wakacje spędzi z jedenastoletnim Zającem, który będzie bawić się zapałkami i nożem. Ciekawe dokąd pojadą.
Rano Zając założył na siebie mundur, sznurowane duże buty i z  trudem zarzucił plecak. Tata odwoził go samochodem (zadbanym, Duch sprawdził) na dworzec kolejowy. Zanim Zając dołączył z bagażem do swojej grupy, tata powiedział do niego:
Pamiętaj, dbaj o siebie i bądź ostrożny. postaraj się niczego nie zgubić! Cieszę się, że zdecydowałeś się zabrać mój stary scyzoryk i menażkę. Niech Ci służą. 
Okazało się, że Duch i Zając spędzili razem prawie miesiąc w środku lasu na obozie harcerskim. Duch Rzeczy był zaskoczony, ale obóz spodobał mu się. Nie dość, że tak zwane "kadry" dbały o swoich podopiecznych, to jeszcze wymagały solidnej postawy i dbałości o rzeczy, które tak zwani "harcerze" mieli w swoich namiotach. Na dodatek spotkał kilka innych Duchów, które przyjechały w plecakach harcerzy, miał więc z kim porozmawiać i wymienić się uwagami.
Co do dbałości o rzeczy, Duch był bardzo zadowolony, że trafił na plecak Zająca. Na obozie trzeba było utrzymywać rzeczy w porządku i czystości, a kto tego nie robił - dostawał karę. Poza tym Duch Rzeczy świetnie się bawił, zamieszkując rzeczy Zająca. Zobaczył, jak przydatny jest nóż i przekonał się, że dzieci potrafią się nim posługiwać, podobnie sprawa miała się z zapałkami. A najlepsze było to do czego Zając wykorzystał sznurek! Okazało się, że harcerze musieli sami zbudować sobie łóżka i półki a potem sznurkiem wypleść je, aby były wygodne i funkcjonalne! Świetne, wzorowe wychowanie do dbałości o rzeczy! Ależ będzie Duch Rzeczy dumny, opowiadając o tym na Radzie.
Każdy dzień zaczynał się bardzo przyjemnym dla Ducha widokiem. Jako specjalista dobrze wiedział, że porządek i higiena sprzyjają dobrym stanom rzeczy, rozkoszował go moment sprawdzania porządku w namiotach harcerzy. Chłopak, starszy trochę od Zająca (ale zdecydowanie nie był to dorosły mężczyzna), na którego mówili "Oboźny" (dziwne imię...), podchodził do każdej grupy chłopców po kolei i zaczynał od sprawdzania ich ubrania. Ubrania harcerzy mają mnóstwo guzików, naszywek, przypinek, znaczków, sznurków i chustek. Duch dziwił się, że Oboźny pamięta gdzie co powinno się znajdować, a cieszył się, gdy Oboźny ganił młodszych za złe ustawienie znaczków. Co za dbałość o rzeczy! Perfekcyjnie! Rada będzie zachwycona. Oboźny potrafił wyjąć nóż i odciąć naszywkę, która nie była dostatecznie gęsto obszyta albo guzik, który delikatnie opadał. Harcerze musieli potem spędzać czas na ponownym przyszywaniu rzeczy do ubrania, a Oboźny potrafił nawet następnego dnia ponownie je odpruć, jeśli nie był zadowolony z efektu. Duch opiekował się przedmiotami, podobało mu się, że harcerzy w sumie traktowano podobnie do rzeczy. Sprawdzało się ubiór podczas gdy chłopcy musieli stać bez ruchu i czekać, aż inspekcja się zakończy. Duch Rzeczy był rad, że nie musi interpretować nieznanych mu zbyt dobrze zachowań międzyludzkich, to było dużo prostsze, konkretne i pozbawione niepotrzebnych ceregieli.
Po sprawdzeniu ubioru, przychodził czas na wnętrze namiotu. Wśród dzieci panowała grobowa cisza, co było ulgą po czasie przygotowań do apelu. Jakże denerwował Ducha Rzeczy hałas i krzątanina, przekładanie przedmiotów i szybkie, głośne wymiany zdań między dziećmi. Bywało tak, że dzieci zamiast sprzątać, krzyczały na siebie nawzajem wykrzykując różne zdania, najczęściej zaczynające się od "Przez ciebie...", "Jak tego nie zrobisz to będzie źle, bo...", "To będzie twoja wina jak...". A podczas sprawdzania porządków - piękna cisza i ład wśród dzieci. W czasie przygotowań harcerze mieli zrobić jak najlepszy porządek, by nie dostać ujemnych punktów. Jeśli ktoś z grupy miał przedmiot w nieładzie, cała grupa ponosiła karę. Oboźny wkraczał do namiotu i zaczynała się zabawa! Sprawdzał każdą rzecz, czy nie jest wilgotna albo brudna. Jeśli była - wyrzucał przed namiot. Szukał miejsc, gdzie łóżka dotykały namiotu i plecaków lub butów, których sznurki i sznurówki dotykały ziemi. Jeśli takie znalazł - wyrzucał przed namiot. Jeśli w śpiworze lub na materacu był piach - kotłował i zrzucał na ziemię lub przed namiot. Jeśli jakieś ubrania na półkach nie były złożone dostatecznie dobrze - wyrzucał je przed namiot. Wyrzucał całą zawartość półki, jeśli była źle naciągnięta. Jeśli znalazł otwarte słodycze - konfiskował, mówiąc, że przyciągną mrówki. Jeśli na ziemi leżały śmieci - dawał je do ręki chłopcu na początku grupy i liczył ujemne punkty za każdy z nich. I nadchodził ulubiony moment Ducha Rzeczy... Inspekcja czystości menażek! Przed apelem Duch po cichu upewniał się, czy wśród wszystkich menażek sprzed namiotu jest jakaś niedomyta i zamieszkiwał ją w ostatnim momencie, zanim Oboźny podszedł do tzw. menażnika. Oboźny dokładnie oglądał każdą część menażki, każdy widelec, każdy kubek. Jego wymagania były bardzo wysokie i nie dopuszczał ani kawałka igiełki sosnowej, ani trochę tłuszczu, ani jednego ziarnka piasku. Rzadko zdarzało się, że menażka przeszła test bez zarzutów. A jeśli była brudna... Na to czekał Duch Rzeczy. Oboźny brał menażkę do ręki, stawał obok namiotu, brał wieeeelki zamach i rzucał menażką hen, hen w las! Duch Rzeczy szybował w górę w menażce i leciał, leciał nad krzaczkami jagód i wysoką trawą, a w czasie lotu wiatr smagał jego szybowiec, słońce odbijało się w metalu, a drzewa zostawały za nim. Ależ to było piękne przeżycie! Duch wolał, kiedy menażka lądowało miękko na mchu i mógł wyturlać się powoli i wrócić między namioty. Czasem menażka w trakcie lotu obracała się szybko jak podkręcona piłka, po takim locie Duchowi mieszały się kierunki i raz nawet poszedł w złą stronę. Raz menażka leciała wysoko w górę i mógł dostrzec dziuplę o której nikt inny nie wiedział, innym razem leciała bardzo szybko i płasko, dolatywała daleko. Innym razem na koniec lotu zaczepiała się rączką o jakiś krzak i Duch Rzeczy bujał się w te i z powrotem jak na huśtawce. Bywało też tak, że rzucona z wielką siłą, uderzała z impetem o drzewo i zmieniała kierunek lotu lub leciała wprost w ziemię. Tak stało się z menażką Zająca.
Był chłodny ranek i, gdy gwizdek obwieścił pobudkę, nikomu nie chciało się wychodzić ze śpiwora. Zastępowy Zająca ze zdenerwowaniem namawiał resztę chłopców, by zabrali się szybko za porządki, bo zbliżał się czas apelu. Chłopcy leniwie zasłali swoje łóżka i bez energii podwinęli poły namiotu. Niebo było zachmurzone i nikt nie miał chęci do pracy. Zastęp działał wyjątkowo wolno i niedokładnie, przez to co i rusz wybuchała mała sprzeczka - jak co dzień na temat porządku w namiocie. Chłopcy prześcigali się w wypominaniu przez kogo dostali ile ujemnych punktów, zastępowy nawet nakazał jednemu z kolegów robić pompki za przezywanie drugiego. Pierwszy odmówił i wdał się w bójkę z zastępowym, co z kolei zwróciło uwagę Oboźnego. Teraz już cały zastęp musiał robić pompki za karę, ale po ich wykonaniu chłopcy nie wrócili do rozmowy i nie wyjaśnili sobie co leży im na sercu - karę wykonali i po sprawie, nie ma o czym mówić. Tylko żal i złość pozostała w ich myślach. Przez całe zamieszanie zastęp nie zdążył należycie przygotować namiotu do apelu, chłopcy przeżyli więc 15 minut bardzo dużego napięcia. Nie trzeba opowiadać o tym jak wyglądało sprawdzanie umundurowania i namiotu. Powiem tylko, że na mundurze Zająca po apelu brakowało trzech guzików i jednej plakietki (po której została niewielka dziura w materiale, bo Oboźny nie miał dobrego humoru i z dużą ekspresją odpruwał plakietkę, która dzień wcześniej jeszcze była w porządku).  Menażki poleciały wszystkie. Oboźny powiedział, że może to ich czegoś nauczy i posłał wszystko, menażki sztućce i kubki, w las.
Przed obozem tata Zająca dał mu swoją starą wojskową menażkę. Była obdrapana i wyglądała bardzo profesjonalnie. Zając był dumny, chociaż nie chciał się przyznać przed tatą, wzruszył się bardzo i obiecał sobie dbać o nią - to był punkt honoru. Chciał udowodnić tacie, że jest już prawie dorosły, że potrafi zadbać o swoje rzeczy, zwłaszcza te, które zostały mu podarowane, te, które były ważniejsze, przez swoją historię. Wcześniej zdarzało mu się psuć i gubić. Teraz to się zmieni.
Kiedy Oboźny wziął do ręki menażkę Zająca i wykonał teatralny zamach, chłopca ścisnęło w gardle. Menażka pofrunęła wprost na pień sosny, odbiła się i wylądowała w trawie pod drzewem.
Zaraz po apelu zastęp znów się pokłócił, chłopcy nie mogli znaleźć swoich rzeczy w ściółce i krzakach i na śniadaniu odczuli brak swojego ekwipunku. Zając na szczęście znalazł wszystkie elementy menażki od taty, zgubił tylko nóż (zastąpił go scyzorykiem). Mimo tego cały poranek wstrzymywał łzy, nie mógł płakać, co pomyśleli by koledzy, oboźny, co pomyślałby drużynowy? Nie zdołałby im wytłumaczyć jak bardzo zła stała się rzecz, jak bardzo zawiódł się na sobie samym i jak trudne jest dla niego pogodzenie się z nową sytuacją - menażka w wyniku zderzenia z drzewem odkształciła się i nie dało się już jej zamknąć. A miał o nią dbać. Teraz już nigdy się nie zmieni.

Na letniej Radzie Wszystkich Duchów Duch Rzeczy z dumą opowiadał o swoich spostrzeżeniach. Wskazywał jak świetnie kadry harcerskie skłaniały podopiecznych ku dbałości o rzeczy. Opowiadał o porządku, o sposobach jego sprawdzania. Przeczytał raport z tzw. zdawania kuchni, w czasie którego chłopcy do ciemnej nocy poprawiali czystość i porządek, jeśli nie zadowalały przełożonych. Opowiedział o apelu, o ubraniach harcerzy, o organizacji przestrzeni i skrupulatności z jaką harcerze dbali o rzeczy.
Spośród wszystkich opowieści jego sprawozdanie okazało się najlepsze i wzbudziło największe emocje. Duch Sedna Sprawy pochwalił Ducha Rzeczy i ogłosił nowe rozporządzenie:
Członkowie Rady Wszystkich Duchów! Niech posłucha mnie każdy oddział, każdy duch! Od dziś czeka nas wielkie zadanie. Musimy podpowiadać ludziom i szeptać im do ucha jak mają postępować, musimy, by ratować świat! Taka jest nasza misja i po to jesteśmy tutaj, na Ziemi. Spełnijmy naszą powinność. Powołuję was, duchy i duszki do tego, by znaleźć wszystkich ludzi, którzy mają wpływ na dzieci ludzkie i młodzież ludzką. Niech wymagają od podopiecznych porządku i dbałości o rzeczy. Nakłaniajcie ich do metod, które Duch Rzeczy opisał w raporcie. Od teraz naszym celem jest sprawić, by opiekunowie dzieci i młodych ludzi rzucali w krzaki wszystko o co młodzi nie dbają wystarczająco dobrze. To jest moje zalecenie i to jest metoda, która pomoże ocalić świat, o który to MY MAMY DBAĆ. Dajmy im przykład i dbajmy o niego! Niechaj niebo zaroi się od przedmiotów, niechaj dzieci zrozumieją, że dbałość o rzeczy to podstawa! Tak mówię ja, Duch Sedna Sprawy! 
I tak się stało.
Duchy Rzeczy, Dusze Ludzkie, Duchy Zwierząt, Duszki Domowe, Duszki Leśne, Duchy Przodków, Duchy Nocy, Duchy Czasu, Duszki Pomysłów, wszystkie duchy, duszki, duszyczki i stwory należące do Rady Wszystkich Duchów zabrały się do działania. Szeptały dorosłym do uszu, podpowiadały im, gdy czytali książki albo oglądali telewizję, doradzały gdy byli zdenerwowani zachowaniem dzieci.
Z pokojów dziecięcych przez okna zaczęły wylatywać zabawki, gry planszowe rozsypywały się efektownie w czasie lotu i niczym konfetti spadały na głowy przechodniów. Z bloków wypadały telefony komórkowe i roztrzaskiwały się o chodniki. Doszło do tego, że zarządzono w miastach, by przechodnie nosili na głowach kaski chroniące przed urazami głowy. W mniejszych miejscowościach i wsiach trzeba było uważać, by w maszyny rolnicze nie wplątywały się wyrzucone na pole małe sukieneczki  i plastikowe foremki do piasku. Przed budynkiem szkoły woźny codziennie zamiatał na stosy wyrzucone przez okna i drzwi zeszyty, długopisy, plakaty, piórniki itp. Dzieci w stosach i na chodnikach grzebały między rzeczami i szukały swoich własności, z nadzieją, że nie rozbiły się, nie strzaskały, nie zepsuły... Płakały, przeżywały, obiecywały dbać i bardzo uważały na swoje rzeczy. Dorośli byli zadowoleni. Sposób okazał się niezawodny.

Opowiadam wam tę historię nie bez przyczyny. Jestem duchem, ale nie należę do Rady. Jestem takim duchem, który w przeciwieństwie do innych duchów, nie ma wielu kolegów w tym samym gatunku. Duchów takich jak ja jest niewiele, bo giniemy, jeśli ludzie postępują wbrew nam.
Jestem duchem, który zwykle siedzi cicho, bo wierzy, że ludzie uczą się na błędach i potrafią wyciągać wnioski. Wierzę, że ludzie chcą zrozumieć więcej.
Jestem Duchem Rozsądku. Moje zadanie to pytać.

Pytam więc: Dlaczego..?

3 komentarze:

  1. Genialny tekst. Powinien byc lekturą obowiązkową na kursach drużynowych. Ilekroć, w czasie odwiedzin obozów harcerskich widziałem latające menażki, zadawałem kadrze pytanie "po co?". Odpowiedź zawsze była taka sama: "bo taka jest tradycja w naszej drużynie, a harcerze to nawet lubią, bo to fajne". Moje kolejne pytanie, które brzmiało "czy naprawdę sadzisz, że niszcząc rzeczy nauczysz kogokolwiek porządku?" pozostawało juz bez odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Qqlka! Harcerz nie przyzna się, że nie lubi skoro tradycja, nie?

      Usuń
  2. Genialny tekst. Powinien byc lekturą obowiązkową na kursach drużynowych. Ilekroć, w czasie odwiedzin obozów harcerskich widziałem latające menażki, zadawałem kadrze pytanie "po co?". Odpowiedź zawsze była taka sama: "bo taka jest tradycja w naszej drużynie, a harcerze to nawet lubią, bo to fajne". Moje kolejne pytanie, które brzmiało "czy naprawdę sadzisz, że niszcząc rzeczy nauczysz kogokolwiek porządku?" pozostawało juz bez odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń