wtorek, 26 maja 2015

Uwaga Kokurs Pionierkowy!

Zapraszamy WSZYSTKICH do udziału w konkursie!

Co trzeba zrobić?
Wymyślić projekt pionierki namiotowej dla nas (czyli dwie matki + chłopaki: 6 i 14 miesięcy).
Może to być projekt przydatnego dla nas urządzenia pionierkowego lub całego namiotu. Preferujemy spanie z synami, nie oddzielnie.
Jak wymyślicie, narysujcie i wyślijcie do nas: 

czuwajmamo@gmail.com

ATRAKCYJNA NAGRODA! Zwycięzca otrzyma od nas kartkę pocztową wysłaną z obozu!

Najlepsze projekty pokażemy na blogu. 

Powodzenia!


czwartek, 21 maja 2015

Czy w ciąży można być komendantką podobozu?

Ciąża, ah! Ten wyjątkowy czas. Jedni mówią, że to najszczęśliwszy moment w życiu kobiety, inni z niesmakiem opowiadają o ciążowych dolegliwościach, rozstępach i tyciu. Niezależnie od podejścia, każdy ma swoje przekonania na temat tego co w ciąży wolno a czego nie wolno. Niektórzy mówią, że nie wolno nic zmieniać a inni, że jak przyszłe mamy piją w ciąży kawę to dzieciom ciemnieje karnacja. Co innego mówią babcie, matki, koleżanki, lekarze, położne, telewizja itd...
Pojawiają się pytania a czy mogę wyjechać w góry? A czy mogę jeść czosnek? A czy mogę używać komputera bez osłony odbijającej promieniowanie..?

Nie czuję się kompetentna by jako fachowiec odpowiadać na takie pytania. Ale powiem jaka jest moja odpowiedź pytanie:
Czy w ciąży można być komendantką podobozu?

Z mojego doświadczenia wynika, że można. Obóz, w czasie którego pełniłam funkcję komendantki podobozu odbywał się w lipcu, trwał przez większość mojego 3 miesiąca ciąży i początek 4. Wojtek miał więc już bijące serducho, mógł stroić miny i ssać kciuka. Szczerze mówiąc było ciężko. Ciężko było zasuwać po terenie obozu, pamiętać o tym by nie dźwigać, starać się nie przemęczać (halo, obóz harcerski!!!)... Z drugiej strony - zamiast siedzieć w rozgrzanej do czerwoności, dusznej Warszawie, spędziłam prawie miesiąc w środku lasu, cień drzew, świeże powietrze, umiarkowana aktywność fizyczna, dużo radości... Raj dla ciężarnej!

Dobra, może jakieś konkrety.
Ciąża + funkcja komendantki. Jak do tego podejść?

Wsparcie
Po pierwsze wielkie wsparcie miałam ze strony zgrupa. Ekipa była gotowa, żeby mnie przygarnąć na popołudniową drzemkę na pryczy komendantki obozu, nakarmić specjalnie zakupionym jogurcikiem i nie nakładać żadnych dodatkowych zadań. Postarali się również o to, by instruktor ze zgrupowania poszedł zamiast mnie na rajd z dzieciakami (dźwiganie plecaka odpadało). Zapewnili mi transport plecaka na obóz i transport mnie i plecaka z obozu samochodem.

Po drugie miałam dużą kadrę podobozu i dobry plan pracy. W podobozie były dwie drużyny, z każdej trzy osoby kadry (to jednak za dużo, lepiej byłoby o jedną-dwie osoby mniej). Poza moimi dwiema przybocznymi kadra była pełnoletnia, więc byłam spokojna o opiekę nad dzieciakami.
Druga drużyna była męska. Zawsze byłam zwolennikiem koedukacyjnych podobozów. Z całym szacunkiem dla zwolenników równości płciowej - uważam, że są rzeczy które lepiej zostawić facetom. Niech dźwigają i walą młotkami, biegają z harcerzami na rozgrzewki i jeżdżą rozstawiać gry terenowe. Podkreślam, że to moje osobiste zdanie i nie twierdzę tym samym, że dziewczyny nie mogą tych rzeczy robić. Mogą. Ale my w komendzie pionierkę postawiłyśmy na sznurek. Supełki dla ciężarnej są bardziej przyjazne niż młotek.

Pionierka
Pionierka to zdecydowanie nie jest dobry pomysł dla ciężarnej, zwłaszcza ambitnej i lubiącej prace pionierkowe. Ani żerdzi nie poniesie, ani dzieciakom konstrukcji nie przytrzyma, jak się wali, ani babą nogi od pryczy nie wbije, namiotu i skrzyni nie przestawi...
Pionierkę, jak już wspomniałam, spędziłam sznurując żerdzie w naszej komendzie. Było nudno i frustrowało mnie, że nie mogę aktywnie pomagać dzieciakom.
Cudowne było to, że panowie byli gotowi w każdej chwili spieszyć mi z pomocą. Myślę, że moje przyboczne zdobyły dużo doświadczenia życiowego...

Rajd
Odradzam wszystkim ciężarnym udział w rajdach. Ani długie wędrówki ani dźwiganie plecaka nie są dobre, zwłaszcza, jeśli nie praktykujemy takich zabaw w każdy weekend od lat. Z rajdu zrezygnowałam, na zastępstwo był inny instruktor. Ja w tym czasie smażyłam placki z bananami dla zgrupowania.

Elastyczny program
Prowadziłam dużo zajęć, kierowałam zespołem naszej kadry i pomagałam im zarówno koncepcyjnie (planowanie zajęć, konspekty, kontakt ze zgrupem) jak i w czasie prowadzenia zajęć. Dzięki temu, że nasz program był wcześniej przygotowany i elastyczny, nie musiałam się martwić, że muszę. Mogłam przesunąć swoje zajęcia w razie zmęczenia, złej formy. W czasie obozu prowadziłam zarówno zajęcia programowe dla dzieciaków (ogniskowanie, muzykowanie i emisję głosu przed FLE, kominki) w podobozie, śpiewanki gościnne dla kilku podobozów jak i formy wędrownicze dla kadry (dużą grę terenową, rozstawiałam ją długo spacerując i kuźnicę). Dałam też radę z nocnymi Przyrzeczeniami.
Byłam nawet instruktorem kuchennym, dla zastępu chłopaków. Mieli superowego zastępowego i świetnie współpracowali, więc też daliśmy radę!

Sen
Codziennie jeden blok programowy miałam wolny. Żeby odpowiednio dużo spać. Sprawdziło się.

Świeże powietrze
KOCHAM WAKACJE W LESIE. Nie wyobrażam sobie, by w sezonie letnim nie wyjechać za miasto. Gdybym miała w ciąży siedzieć cały czas w Warszawie to chyba bym nie wytrzymała. A na obozie było ciepło (nie gorąco!), było jezioro i las, ogniska i stęchły zapach namiotu. Ciężarna powinna dbać o dobre samopoczucie, dla mnie warunki były idealne.

Prywata u zaopatrzeniowca
Trzeba realizować ciążowe zachcianki i podjadać między posiłkami. Mi się sprawdziło, w ciąży nie przytyłam (tzn. waga mi wzrosła tylko o ciężar brzucha) a byłam szczęśliwa.

Depionierka
W czasie depionierki miałam już kryzys. Wykorzystałam możliwość pozostawienia podobozu pod opieką pełnoletniej kadry i odpoczywałam w zgrupowaniu. Za dużo emocji, za dużo bym się przejmowała - na szczęście miałam możliwość i ją wykorzystałam. Bo mogłam, o!


Podsumowując: Nie było łatwo, ale było warto :) Jestem zadowolona, da się, ale trzeba pamiętać o tym, że najważniejszy ziom siedzi w środku, w brzuchu. On pierwszy dyktuje warunki. Jeśli możemy je spełnić to realizujmy swoje funkcje, w miarę możliwości.


W ramach obozowych wspomnień... Nasz podobóz nosił nazwę "To wcale nie jest tajne laboratorium wojskowe".



wtorek, 12 maja 2015

Świeć przykładem, mamo!

W poniedziałek miałam zbiórkę ZZ-u. Założyłam mundur, spódnicę, getry, trampki, Wojtka w wózek i jazda. 5 pięter w dół po schodach, potem autobus, z przystanku pod szkołę i spotkanie przy stole do ping-ponga na boisku.

Upodobałam sobie taką zabawę na czas podróży i spacerów, w zgadywanie co mogą myśleć osoby, które mijam, z którymi jadę autobusem.
"Ta dziewczynka w mundurku pewnie samotnej matce pomaga!"
Rozmawiałam ostatnio z tatą o noszeniu dziecka w chuście, zwróciłam uwagę, że wszystkie starsze panie na osiedlu się do mnie uśmiechają, kiedy wchodzimy z zachustowanym Wojtaszkiem do mięsnego. On odparł, że powodem jest to, że wyglądam jakbym dopiero gimnazjum kończyła i jeszcze to dziecko przywiązane...
Nie przeszkadza mi, że patrzą, ale mówię wam... Jak idę w mundurze z wózkiem to aż na słupy wpadają.

Jak jesteś instruktorem to dostrzegasz okazję do wychowywania i wpływania na innych często. Jak popylasz na dzielni w mundurze to już wiadomo, działa jak migające światła, wszystkie oczy na Ciebie. Ale ten wózek, to powiem wam, dodaje jeszcze moc wyjących syren. Przyznacie mi, że jadąc na sygnale i ze świecącym kogutem, karetka na drodze jest widoczna. Czasem czuję się jak karetka. To całkiem miłe, bo wszyscy darzą karetki szacunkiem i uważają, że są potrzebne.
Dobra, wracając do harcerstwa. Takie zdania:
"Twoi harcerze będą się rozwijać, jeśli ty się rozwijasz"
"Przykład idzie z góry"
"Żeby zdobywali stopnie, ty też musisz zdobywać stopnie"
"Jeżeli w nich uwierzysz to oni też w siebie uwierzą"
, oraz inne, podobne, są bardzo prawdziwe. Jak maszeruję w czasie rajdu z drużyną i spuszczę getry na buty, bo mi gorąco to zaraz cała drużyna ma spuszczone getry. Jak na biwak pojadę z tzw. "nerką" przypiętą na biodrach to mogę być pewna, że moi harcerze na następny biwak stawią się na dworcu z "nerkami" na biodrach.




Wszystko fajnie, ale co jak drużynowa stawia się na zbiórce z dzieckiem na ręku?
Czy wszystkie harcerki na następną przyjdą z własnymi..?

Dużo myślę ostatnio o tym, jak dziewczyny przygotowują się do roli matki. Mój wniosek jest taki, że w większości nie robią tego wcale. Nie jest to ich wina!
W społeczeństwie pierwotnym do roli matki dziewczynka przygotowuje się od najmłodszych lat, pomagając mamie, siostrom, innym kobietom w wiosce w opiece nad dzieckiem. Ciąża, poród, połóg, żywienie niemowlęcia i inne zagadnienia nie są dla niej zaskoczeniem, nie musi czytać na ten temat książek, ani szperać w internecie (z tym wiadomo, bywa różnie).
Ja mam szczęście, bo mam starsze siostry, które mają dzieci. Ale co jeśli dziewczyna w życiu nie widziała ciężarnej z bliska? Ostatnio na przystanku słyszałam jak uczennice gimnazjum rozmawiały o ciąży:
- A ile to trwa? pół roku?
- Nieee, coś Ty. Zeeeee...28 tygodni.

W szkole młode dziewczyny uczą się na temat rozmnażania na biologii. Czasem do szkoły przychodzi taka pani i opowiada o antykoncepcji. W wiadomościach dyskusja o in vitro i aborcji. Każda z młodych dziewcząt ma zdanie na temat in vitro i aborcji, szkoda tylko, że jej zdaniem ciąża trwa 28 tygodni... Społeczny przekaz: szkoła, studia, kariera, korzystanie z życia a potem dzieci, też nie sprzyja pozytywnemu podejściu do macierzyństwa.

Czy młoda dziewczyna ma okazję usłyszeć od kogoś (przed kursem szkoły rodzenia, jak już jest w 7 miesiącu) o tym, że macierzyństwo jest super? Na pewno usłyszy, że od karmienia piersią są brzydkie piersi, że w ciąży rozstępy, hemoroidy i przytyje 30 kilo a do tego przestanie trzymać mocz. A czy ktoś powie jej, że poczuje większy sens życia? Będzie miała okazję zakochać się i żywić silne uczucie? Zakochać się w dziecku i sobie, bo zrozumie, że jest dla niego najważniejsza na świecie?
Ha-ha...

Nie mówię, że 16 letnie dziewczyny powinny rodzić dzieci. Ale jestem przekonana, że od małego dziewczynka powinna mieć okazję do obserwowania jak kobieta opiekuje się swoim dzieckiem. Powinna, zanim zostanie mamą, uczyć się i czerpać wiedzę, popatrywać, widzieć emocje, radości i trudności macierzyństwa. Po co? Żeby potem nie paść ofiarą firm oferujących POTRZEBNE rzeczy dla jej dziecka. Żeby wiedzieć, co się dzieje, kiedy zostajesz mamą i nie zwariować z powodu szoku i zagubienia.
Żeby zrozumieć, że dziecko nie jest końcem życia...

Mam szczęście, że jestem mamą - instruktorem. Bo mogę świecić przykładem, uczyć odpowiedzialności, czerpania radości z tego kim jesteś. Pokazać jak macierzyństwo czyni kobietę bogatszą. Chcę, żeby harcerki miały tego świadomość, wierzę, że dzięki temu będzie im łatwiej.

Moja znajoma, którą bardzo podziwiam ma małego synka, z którym jeździ po całym świecie. Powiedziała mi kiedyś "Zosia, mój syn to najlepsze co mnie w życiu spotkało".

Mam szczęście, że jestem mamą - instruktorem. Wierzę, że dzięki temu harcerki zobaczą, że dziecko to początek przygody. Świetnej przygody!!

czwartek, 7 maja 2015

Podróże małe i małe. Biwaki!

Pogodzenie harcerstwa, studiów, dziecka, innych pasji i blogowania proste nie jest. Ale wreszcie udało mi się coś napisać.

Młody ma już za sobą wiele podróży, nie tylko harcerskich i nie tylko po tej stronie brzucha. Pierwszym wyjazdem był biwak szczepu w 2013. Jeszcze w brzuchu i jeszcze niewidoczny praktycznie dla świata. Zachęcona tym, że wyjazd mu się podobał (nie narzekał) pojechałam z nim rok później na taki sam wyjazd. I na jeszcze kolejny.

Biwak Szczepu Rzeka: Nurt 2014.
A więc postanowione! Jedziemy! Z lekką dozą niepokoju (bo która matka się nie denerwuje?) i dużą chęcią to działania (a to w końcu podstawa!) pakujemy się w autokar.

Zanotować: nie bierz na siebie odpowiedzialnej funkcji jeżeli Twoje dziecko jest atencyjne z jakiegokolwiek powodu albo ma predyspozycje do atencyjności.
Zanotować2: podziel obowiązki z człowiekiem, który ma czelność nazywać się ojcem Twojego dziecka żeby nie obudzić się z ręką w nocniku kiedy oboje jesteście potrzebni.

Największą niepewność wiązałam z harcerzami, bo w końcu niby dziecko widzieli kiedyś, ale czy ja wiem jak będą się zachowywać? Niby zauważyli, że w ciągu poprzedniego roku brzuch mi urósł i mogli wykminić, że będzie niemowlę (no właśnie nie...), ale potrafili sobie to wyobrazić?
Moi podopieczni dali radę. Jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy proponowali mi pomoc lub po prostu dopraszali się abym do nich przyszła z Młodym (tak, harcerze chcieli spędzać czas z oboźną, a niby oboźny taki zły ;) ). Świeciłam (i świecę przykładem), że wszystko da się zrobić jeżeli się chce, że dziecko nie jest przeszkodą.

Nawiązując do posta Zosi: na ten biwak nie brałam wózka. Chustę jeno oraz fotelik samochodowy, bo jechaliśmy autokarem.

Zanotować3: na karmienie słoiczkami i przecierami nie bardzo jest czas. Spróbować BLW.

Biwak z okazji Dnia Myśli Braterskiej 2015

Już drugi wyjazd, już spokojniej być powinno. Ale dziecko zyskało na mobilności przez te kilka miesięcy i już strach go z oka spuścić. Tym razem jechaliśmy pociągiem. Bez fotelika, bez wózka. Chusta jest zawsze najlepszym rozwiązaniem.

Zanotować: BLW jest wspaniałe. Szczególnie, że jedzenie w schroniskach praktycznie nie zna soli, więc jest zupełnie bezpiecznie. Gorzej, że nie ma tam najczęściej krzesełek do karmienia i trzeba dziecko trzymać na kolanach. A talerz jest zawsze ciekawy. Szczególnie gdy można go stłuc.

Zanotować2: Chusta jest cudowna, ale na długie dystanse jest męcząca. Szczególnie gdy jest zimno, źle i nawet dziecko to widzi.

Harcerze nadal byli bardzo zainteresowani. Ciężko było wytłumaczyć im, że jak dziecko śpi to trzeba być cicho (szczególnie zuchom), ale wierzę że starali się mi pomóc jak tylko mogli.

Liczę na to, że te wyjazdy oswoiły trochę wszystkich (bezdzietną kadrę mojego szczepu też) z posiadaniem dziecka w towarzystwie oraz z tym jak trzeba się zachowywać i na co liczyć. Dzieci są priorytetem a dopiero później jest harcerstwo.


Często dostaję pytania, czy Staś będzie kiedyś zuchem/harcerzem. Moja odpowiedź jest taka, że będzie tylko jeżeli sam będzie tego chciał. Nie poczuwam się do roli matki, która zmusza swoje dziecko to posiadania takich samych zainteresowań. Mogę go najwyżej spróbować przekonać.



Ekwipunek obozowej mamy: czy zabierać wózek?



Wózek do lasu. Ponieważ moje doświadczenie jest niewielkie w jeżdżeniu wózkiem postanowiłam poszukać na forach. Oto co udało mi się wyciągnąć z wielu wypowiedzi i ocen mam którym przyszło spacerować po wybojach.

1. Wózek wysoko zawieszony (ale to brzmi!), żeby nie szorował o drogę.
2. Okazuje się, że kluczem do sukcesu są koła. Muszą one być:
Duże
Pompowane
Rozstawione równo
Z możliwością zablokowania

Terenowe mamy wspominały też o tym, że lepszy jest wózek cięższy i większy, bo łatwiej prowadzi się go po trudnym podłożu.

Jeśli chodzi o mnie to mam dwa pożyczone wózki. Jeden z nich ma koła duże i pompowane ale tylko trzy, za to drugi jest typowo miejski - mniejszy, z plastikowymi, małymi kółkami.
Na wsi u dziadków Wojtka jeżdżę pompowaną trójkołówką, ale tam teren nie jest najgorszy - drogi są polne ale w miarę równe. Raz wybrałam się nim na trudniejszą drogę z muldami i utknęłam, nie mogłam sama wyjechać.

Ale, ale...
Wózki to przecież wynalazek powszechnie stosowany dopiero od kiedy mamy twarde drogi. A wcześniej? A na terenach, gdzie dróg nie ma nadal? Może zaczerpnąć inspiracji od mam, które mieszkają w niewózkowych miejscach świata?

Nie wiem czy zabiorę wózek na obóz i jaki będzie. Wiem za to, że i ja i Maria jako podstawowy element harcdziecięcego ekwipunku spakujemy CHUSTY!


poniedziałek, 4 maja 2015

Sprawności harcerskie, czyli metoda na... Naturalność!


Nie spodziewałam się, że tak wiele osób przeczyta i wypowie się na temat mojej notatki "Łatwiej być mamą...". Dziękuję za komentarze, i "lajki", okazuje się, że nie tylko HarcMamy ale i HarcTatowie mają dużo do powiedzenia :)

Dziś będzie w nawiązaniu do metody harcerskiej.
Moja drużyna jest drużyną integracyjną. Skupia zarówno uczniów szkoły podstawowej jak i zespołu szkół specjalnych. Harcerze z niepełnosprawnością zazwyczaj są trochę starsi, niemniej opieramy się na metodyce harcerskiej. Oprócz tego pełnię funkcję w namiestnictwie, które łączy drużyny harcerskie i starszoharcerskie.
Jednym z moich głównych instruktorskich przekonań jest to, że wychowanie harcerskie ma być naturalne. Chociaż jestem wyjątkowo tolerancyjną i wyrozumiałą osobą to złoszczę się strasznie na myśl o nieodpowiednio wykorzystanych sprawnościach harcerskich. Wśród drużynowych panuje trend "sprawności są przestarzałe i nie da się ich zdobywać". Dobra, zgadzam się, że wymagania większości mniej lub bardziej odstają od rzeczywistości, prawdą jest, że warunki w jakich wychowują się dzieci i młodzież zmieniają się bardzo szybko i ciężko nadążyć. Martwi mnie tylko to, że drużynowy-przestrzałesprawności zazwyczaj ma pusty rękaw munduru, w swoim harcerskim życiu zdobył tylko łazika na pierwszym rajdzie obozowym i igiełkę, bo uszył proporzec dla zastępu (jak dobrze pójdzie). Jeszcze gorsza sytuacja jest, jeśli brał udział w obozach, które trzeba było "zaliczyć" zdobywając np. trzy sprawności.
Nie zrozumcie mnie źle - wizja obozu na którym kadra stwarza możliwości i projektuje sytuację wychowawczą tak, żeby harcerze mogli w sposób naturalny zdobywać sprawności bardzo mi się podoba!  Martwi mnie sytuacja w której na obozie  harcerskim zdobywa się domowniczkę - sama mam takie wspomnienie z młodych lat harcerskich.

Jeśli chodzi o dyskusję nad sprawnościami - zgadzam się, że przydałby się zaktualizowany zestaw. Nie zgadzam się jednak, że w obecnym zestawie nie ma sprawności, które z lekkością i powodzeniem drużynowy mógłby realizować na zbiórkach i proponować harcerzom.
Pamiętać trzeba o dostosowaniu zadań do wymagań.

Przygotowując się do harcersko-macierzyńskich wyjazdów i przygód postanowiłam znaleźć sprawności, które mogłabym wykorzystać w pracy z harcerzami, korzystając z naturalnej sytuacji obecności Wojtka.

1. Obozowy Konkurs na Zabawkę Dziecięcą! Razem z zastępem stwórzcie trzy lalki, które wystąpią w obozowym przedstawieniu! Po spektaklu lalki zostaną poddane Próbie Bezpieczeństwa i Przetrwania - Lalka, która spełni wymogi nieposiadania małych elementów i przetrwa 10 minut zabawy z Wojtkiem i Staśkiem wygra!
(Druhu Drużynowy! Otwórz swoim podopiecznym sprawność:
LALKARKA / LALKARZ **
 1. Wykonała / wykonał różne lalki, np. pacynki, marionetki, kukiełki.
2. Urządziła / urządził scenę i dekoracje dla teatru lalek.
3. Zorganizowała / zorganizował z zastępem przedstawienie kukiełkowe.
4. Zagrała / zagrał rolę w teatrzyku kukiełkowym, poruszając lalką, lub w teatrzyku cieni.)

2. Sprawności typowo opiekuńcze:
STARSZA SIOSTRA / STARSZY BRAT *
1. Opiekowała / opiekował się młodszym dzieckiem przez kilka godzin, umiejętnie je zabawiając.
2. Pod opieką rodziców zadbała / zadbał o powierzone dziecko:
 ▪ przestrzegała / przestrzegał godzin karmienia,
▪ przygotowała / przygotował do wyjścia na spacer w odpowiednim ubraniu,
▪ towarzyszyła / towarzyszył przy toalecie porannej i wieczornej,
▪ ułożyła / ułożył do snu.
3. Potrafi zapewnić bezpieczeństwo zabawy w domu i na spacerze.
4. Przygotowała / przygotował i przeprowadziła / przeprowadził grę lub zabawę dla dzieci w wieku przedszkolnym.

PIASTUNKA / PIASTUN **
1. Systematycznie opiekowała / opiekował się młodszym dzieckiem (rodzeństwem, dzieckiem sąsiadów itp.) przez dłuższy okres (miesiąc, wakacje):
▪ przygotowywała / przygotowywał odpowiednie posiłki,
▪ wyprowadzała / wyprowadzał na spacer w odpowiednim ubraniu,
 ▪ myła / mył i kładła / kładł do snu,
▪ zapewniała / zapewniał bezpieczną zabawę,
 ▪ pomagała / pomagał w nauce (w przypadku opieki nad dzieckiem w wieku szkolnym).
2. Własnoręcznie przygotowała / przygotował niespodziankę dla dziecka (zabawka, ubranko, ulubiony podwieczorek).
3. Opracowała / opracował krótki wykaz książek, dotyczących opieki nad dzieckiem. Zapoznała / zapoznał zastęp z jedną z nich.
4. Opracowała / opracował kilka interesujących zabaw i gier dla dzieci

Druhno Drużynowa, Druhu Drużynowy! Zanim powiecie, że nie ma i się nie da, spróbujcie! :) Trzymam kciuki!

A więcej sprawności znajdziecie tutaj .