czwartek, 7 maja 2015

Ekwipunek obozowej mamy: czy zabierać wózek?



Wózek do lasu. Ponieważ moje doświadczenie jest niewielkie w jeżdżeniu wózkiem postanowiłam poszukać na forach. Oto co udało mi się wyciągnąć z wielu wypowiedzi i ocen mam którym przyszło spacerować po wybojach.

1. Wózek wysoko zawieszony (ale to brzmi!), żeby nie szorował o drogę.
2. Okazuje się, że kluczem do sukcesu są koła. Muszą one być:
Duże
Pompowane
Rozstawione równo
Z możliwością zablokowania

Terenowe mamy wspominały też o tym, że lepszy jest wózek cięższy i większy, bo łatwiej prowadzi się go po trudnym podłożu.

Jeśli chodzi o mnie to mam dwa pożyczone wózki. Jeden z nich ma koła duże i pompowane ale tylko trzy, za to drugi jest typowo miejski - mniejszy, z plastikowymi, małymi kółkami.
Na wsi u dziadków Wojtka jeżdżę pompowaną trójkołówką, ale tam teren nie jest najgorszy - drogi są polne ale w miarę równe. Raz wybrałam się nim na trudniejszą drogę z muldami i utknęłam, nie mogłam sama wyjechać.

Ale, ale...
Wózki to przecież wynalazek powszechnie stosowany dopiero od kiedy mamy twarde drogi. A wcześniej? A na terenach, gdzie dróg nie ma nadal? Może zaczerpnąć inspiracji od mam, które mieszkają w niewózkowych miejscach świata?

Nie wiem czy zabiorę wózek na obóz i jaki będzie. Wiem za to, że i ja i Maria jako podstawowy element harcdziecięcego ekwipunku spakujemy CHUSTY!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz