czwartek, 21 maja 2015

Czy w ciąży można być komendantką podobozu?

Ciąża, ah! Ten wyjątkowy czas. Jedni mówią, że to najszczęśliwszy moment w życiu kobiety, inni z niesmakiem opowiadają o ciążowych dolegliwościach, rozstępach i tyciu. Niezależnie od podejścia, każdy ma swoje przekonania na temat tego co w ciąży wolno a czego nie wolno. Niektórzy mówią, że nie wolno nic zmieniać a inni, że jak przyszłe mamy piją w ciąży kawę to dzieciom ciemnieje karnacja. Co innego mówią babcie, matki, koleżanki, lekarze, położne, telewizja itd...
Pojawiają się pytania a czy mogę wyjechać w góry? A czy mogę jeść czosnek? A czy mogę używać komputera bez osłony odbijającej promieniowanie..?

Nie czuję się kompetentna by jako fachowiec odpowiadać na takie pytania. Ale powiem jaka jest moja odpowiedź pytanie:
Czy w ciąży można być komendantką podobozu?

Z mojego doświadczenia wynika, że można. Obóz, w czasie którego pełniłam funkcję komendantki podobozu odbywał się w lipcu, trwał przez większość mojego 3 miesiąca ciąży i początek 4. Wojtek miał więc już bijące serducho, mógł stroić miny i ssać kciuka. Szczerze mówiąc było ciężko. Ciężko było zasuwać po terenie obozu, pamiętać o tym by nie dźwigać, starać się nie przemęczać (halo, obóz harcerski!!!)... Z drugiej strony - zamiast siedzieć w rozgrzanej do czerwoności, dusznej Warszawie, spędziłam prawie miesiąc w środku lasu, cień drzew, świeże powietrze, umiarkowana aktywność fizyczna, dużo radości... Raj dla ciężarnej!

Dobra, może jakieś konkrety.
Ciąża + funkcja komendantki. Jak do tego podejść?

Wsparcie
Po pierwsze wielkie wsparcie miałam ze strony zgrupa. Ekipa była gotowa, żeby mnie przygarnąć na popołudniową drzemkę na pryczy komendantki obozu, nakarmić specjalnie zakupionym jogurcikiem i nie nakładać żadnych dodatkowych zadań. Postarali się również o to, by instruktor ze zgrupowania poszedł zamiast mnie na rajd z dzieciakami (dźwiganie plecaka odpadało). Zapewnili mi transport plecaka na obóz i transport mnie i plecaka z obozu samochodem.

Po drugie miałam dużą kadrę podobozu i dobry plan pracy. W podobozie były dwie drużyny, z każdej trzy osoby kadry (to jednak za dużo, lepiej byłoby o jedną-dwie osoby mniej). Poza moimi dwiema przybocznymi kadra była pełnoletnia, więc byłam spokojna o opiekę nad dzieciakami.
Druga drużyna była męska. Zawsze byłam zwolennikiem koedukacyjnych podobozów. Z całym szacunkiem dla zwolenników równości płciowej - uważam, że są rzeczy które lepiej zostawić facetom. Niech dźwigają i walą młotkami, biegają z harcerzami na rozgrzewki i jeżdżą rozstawiać gry terenowe. Podkreślam, że to moje osobiste zdanie i nie twierdzę tym samym, że dziewczyny nie mogą tych rzeczy robić. Mogą. Ale my w komendzie pionierkę postawiłyśmy na sznurek. Supełki dla ciężarnej są bardziej przyjazne niż młotek.

Pionierka
Pionierka to zdecydowanie nie jest dobry pomysł dla ciężarnej, zwłaszcza ambitnej i lubiącej prace pionierkowe. Ani żerdzi nie poniesie, ani dzieciakom konstrukcji nie przytrzyma, jak się wali, ani babą nogi od pryczy nie wbije, namiotu i skrzyni nie przestawi...
Pionierkę, jak już wspomniałam, spędziłam sznurując żerdzie w naszej komendzie. Było nudno i frustrowało mnie, że nie mogę aktywnie pomagać dzieciakom.
Cudowne było to, że panowie byli gotowi w każdej chwili spieszyć mi z pomocą. Myślę, że moje przyboczne zdobyły dużo doświadczenia życiowego...

Rajd
Odradzam wszystkim ciężarnym udział w rajdach. Ani długie wędrówki ani dźwiganie plecaka nie są dobre, zwłaszcza, jeśli nie praktykujemy takich zabaw w każdy weekend od lat. Z rajdu zrezygnowałam, na zastępstwo był inny instruktor. Ja w tym czasie smażyłam placki z bananami dla zgrupowania.

Elastyczny program
Prowadziłam dużo zajęć, kierowałam zespołem naszej kadry i pomagałam im zarówno koncepcyjnie (planowanie zajęć, konspekty, kontakt ze zgrupem) jak i w czasie prowadzenia zajęć. Dzięki temu, że nasz program był wcześniej przygotowany i elastyczny, nie musiałam się martwić, że muszę. Mogłam przesunąć swoje zajęcia w razie zmęczenia, złej formy. W czasie obozu prowadziłam zarówno zajęcia programowe dla dzieciaków (ogniskowanie, muzykowanie i emisję głosu przed FLE, kominki) w podobozie, śpiewanki gościnne dla kilku podobozów jak i formy wędrownicze dla kadry (dużą grę terenową, rozstawiałam ją długo spacerując i kuźnicę). Dałam też radę z nocnymi Przyrzeczeniami.
Byłam nawet instruktorem kuchennym, dla zastępu chłopaków. Mieli superowego zastępowego i świetnie współpracowali, więc też daliśmy radę!

Sen
Codziennie jeden blok programowy miałam wolny. Żeby odpowiednio dużo spać. Sprawdziło się.

Świeże powietrze
KOCHAM WAKACJE W LESIE. Nie wyobrażam sobie, by w sezonie letnim nie wyjechać za miasto. Gdybym miała w ciąży siedzieć cały czas w Warszawie to chyba bym nie wytrzymała. A na obozie było ciepło (nie gorąco!), było jezioro i las, ogniska i stęchły zapach namiotu. Ciężarna powinna dbać o dobre samopoczucie, dla mnie warunki były idealne.

Prywata u zaopatrzeniowca
Trzeba realizować ciążowe zachcianki i podjadać między posiłkami. Mi się sprawdziło, w ciąży nie przytyłam (tzn. waga mi wzrosła tylko o ciężar brzucha) a byłam szczęśliwa.

Depionierka
W czasie depionierki miałam już kryzys. Wykorzystałam możliwość pozostawienia podobozu pod opieką pełnoletniej kadry i odpoczywałam w zgrupowaniu. Za dużo emocji, za dużo bym się przejmowała - na szczęście miałam możliwość i ją wykorzystałam. Bo mogłam, o!


Podsumowując: Nie było łatwo, ale było warto :) Jestem zadowolona, da się, ale trzeba pamiętać o tym, że najważniejszy ziom siedzi w środku, w brzuchu. On pierwszy dyktuje warunki. Jeśli możemy je spełnić to realizujmy swoje funkcje, w miarę możliwości.


W ramach obozowych wspomnień... Nasz podobóz nosił nazwę "To wcale nie jest tajne laboratorium wojskowe".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz