wtorek, 4 sierpnia 2015

Pionierka dla malucha


Plan był taki, że zamieszkamy z niskiej dyszce we czworo - Maria, ja i chłopaki. Projektów pionierkowych było kilka,  zależało nam na szerokich pryczach (żeby mieścić się z dzieckiem) i właściwie to było najważniejsze założenie, poza tym "jak wyjdzie". 

Rzeczywistość za to była taka, że niskie dyszki się skończyły. Na dodatek pierwszy tydzień obozu Marysi i Staszka nie było, nie zachwycała mnie wizja samodzielnego budowania pryczy dla nas wszystkich. Skończyło się na tym, że my z Wojtkiem mieszkaliśmy w przyczepie (super mała niewiadówka), Marysia, Stach i Skawina (tata Staszka) w szóstce oficerskiej. 

Ale..!

Nie myślcie, że darowałam sobie pionierkowe konstrukcje. Uwielbiam budować, a od kiedy nauczyłam się zastępować gwoździe sznurkami uwielbiam jeszcze bardziej. Nasza przyczepa miała dostawiany namiot a w nim powstały:
- schodki do wejścia
- mała suszarnia (banalna, dwie cienkie żerdki wbite głęboko), bo mokre ubrania dziecięce pojawiają się niezależnie od pogody...
- przewijak 


W czasie prac Wojtek odkrył niesamowity w dotyku sizal, który zaspokajał jego potrzeby poznawcze przez resztę dnia. 


Poza konstrukcjami u nas powstało też ułatwienie dla dzieci na stołówce. Wojtek jeszcze nie siedzi, więc nie korzystał, za to Stasiek (1) , Romek (2) i Jacek (4) mogli dzięki temu uczestniczyć w posiłkach przy tym samym stole co reszta obozu. Konstrukcja z dwóch żerdek i czterech desek, można było położyć ją w dowolnym miejscu ławek i zdjąć, kiedy nie była potrzebna. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz