środa, 26 sierpnia 2015

Rodzice, meldować!: Rzeczy ważne przestają być ważne.

Przedstawiam Wam tekst Gadomskiej, którą ciepło pozdrawiam i dziękuję za pierwszy, nadesłany przez Was artykuł na Czuwaj Mamo!



Mnie też w końcu dopadło to szczęście i gdzieś pod pępkiem (potocznie - pod sercem) wykiełkowało mi nowe życie i rozwija się, i rośnie - aktualnie podobno mam ogromny brzuch, co, oczywiście, nie jest prawdą. Jedyną prawdą jest to, że moja waga łazienkowa, z dnia na dzień, psuje się coraz bardziej.
Jakkolwiek wąskie grono czyta "Czuwaj Mamo!", zawsze będzie to grono zbyt szerokie, żeby zdziwić się na wieść, że zaciążyłam. Nakreślając problem - jestem ostatnią osobą na świecie, która mogłaby powiedzieć, że dzieci są fajne, ciężarne piękne, a karmienie piersią to cud pod blokiem. NIE - i to się chyba już u mnie nie zmieni. Dzieci są straszne, zaplute i brudne. Na dodatek, kiedy nie raczkują, mają dysleksję... Zmienił się fakt, że już nigdy nie powiem "Nie będę mieć dzieci!".
Ale może zaskoczy was to, że gdzieś w zakamarkach mojej głowy, podejrzewałam, że jestem zdrowa i kiedyś moje NIGDY może przestać istnieć. Idąc dalej w tym kierunku, wiedziałam, że jeżeli zdarzy mi się stworzyć rodzinę, to będę chciała, żeby ta rodzina była w moim życiu na pierwszym miejscu. Może wyrażę się niemodnie, ale chciałabym wtedy rzucić wszystko i móc gotować, sprzątać i prać ręcznie pieluchy, a po powrocie "męża" z pracy, witać go w kuchennym fartuszku, nie martwiąc się o nieopłacone rachunki i brak planu na dalsze życie.
Zupełnie inaczej niż funkcjonuję teraz - harcersko.

ZHP, to moja codzienność (wyłączając sporą część sierpnia). Do tej pory nie było chwili, żebym nie myślała o drużynie - planach pracy, konspektach, dokumentacji, rozmowach wychowawczych z harcerzami i współpracy ze szkołą, z rodzicami... To miejsce, które wyleczyło mnie z wielu paskudnych naleciałości i miejsce, w które po prostu wierzę, że kształtuje i buduje lepsze jutro, za którym tak wszyscy uciekają poza granice Kraju.
Wracając do tematu... Wiadomość o ciąży nie była zaskoczeniem, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na WIELKIE ZMIANY. Jednym ze znaków była moja rozmowa z Komendantką Hufca na temat rzeczy ważnych i mniej ważnych. Okazuje się, że wszystkie rzeczy "ważne" dla zwykłych zjadaczy chleba, przestają być takie ważne, kiedy pojawia się na świecie sens życia w postaci dziecka, najważniejszy ze wszystkich i cała reszta po prostu jest tak śmiesznie nieważna wtedy. Jednomyślnie doszłyśmy do wniosku, że trzeba robić sobie dzieci, żeby się nie przejmować głupotami.
I to prawda jest. Nagle odłożyłam na bok wiele spotkań i rzeczy, które przecież przyprawiały mnie o bladość na samą myśl, że mogłabym ich nie wykonać. Inna sprawa, że co drugi dzień mnie mdli i czuję się słabo...

Szczerze? Nadal chcę się poświęcić dziecku i rodzinie, i nie chcę tracić cennych, niepowtarzalnych chwil. Podziwiam rodziców, którzy tak śmiało nadal pełni zapału angażują się w pracę wychowawcy harcerskiego. Z drugiej jednak strony gdzieś w sercu czuję obawę, że zaaferowana kolejnym świetnym przedsięwzięciem robienia świata lepszym, mogę zapomnieć, że teraz mój świat jest przy mnie i nie muszę leczyć wszystkich dookoła, żeby stał się lepszy.
Harcersko nie wszystko jeszcze zrobiłam i osiągnęłam, ale wystarczająco dużo, żeby móc powoli się wycofywać. Nie wiem, jak będzie wyglądało moje harcerskie robienie w kolejnych latach. Póki co, realizuję próbę na stopień podharcmistrzyni i może funkcja w hufcu nie będzie nazbyt obciążająca, by z niej rezygnować dla dobra rodziny. Może ci wszyscy rodzice nie zakrywają się za fasadą fantastyczności i naprawdę udaje im się łączyć te role? Może ja też potrafię? Zobaczymy.

3 komentarze:

  1. fantastyczny tekst! będziesz świetną mamą:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Nie wycofuj się (za bardzo), dzieci ... strasznie szybko rosną ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę da się łączyć rolę drużynowej oraz mamy :) Sama jestem tego przykładem

    OdpowiedzUsuń